W środę popołudniu miały miejsce kolejne protesty uliczne w Hongkongu. Tysiące mieszkańców zebrało się przed Radą Legislacyjną, gdzie odbywała się debata nad prawem wprowadzającym kary za „obrazę” narodowego hymnu Chińskiej Republiki Ludowej. Manifestujący zostali szybko rozgonieni przez policję wyposażoną w gaz pieprzowy i gumowe kule. Zatrzymano co najmniej 240 osób pod zarzutem nielegalnej demonstracji.
Najważniejszym powodem wznowienia protestów są kontrowersyjne plany chińskiego rządu dotyczące ustawodawstwa w zakresie bezpieczeństwa narodowego. Ma ono na celu zwalczanie „secesji, wywrotowej działalności i działań terrorystycznych” w mieście.
Przepisy przewidują utworzenie oficjalnych baz chińskich agencji wywiadowczych w Hongkongu i ograniczenie autonomii miasta. Propozycja, zaprezentowana w Pekinie w zeszłym tygodniu, wywołała pierwsze poważne zamieszki od kilku miesięcy. Pełna ustawa zostanie przegłosowana w najbliższych miesiącach.
Nowy kierunek chińskich władz wywołał krytyczną reakcję części społeczności międzynarodowej, w tym USA, Tajwanu, Australii, Wielkiej Brytanii i Kanady. Mike Pompeo, amerykański sekretarz stanu stwierdził, że Hongkong „utracił swoją autonomię”.
Powyższe obawy zostały odrzucone przez stronę chińską i jej reprezentantów we władzach Hongkongu.
„Chodzi o długoterminową stabilność Hongkongu i Chin, nie wpłynie to na wolność zgromadzeń i wypowiedzi”
– przekazał dziennikarzom szef administracji Hongkongu Matthew Cheung, następca skompromitowanej Carrie Lam. Dodał również, że nowe prawa będą „dobre dla biznesu”.
Wielka Brytania zwróciła swoją dawną kolonię Chinom w 1997 r. W ramach modelu „jeden kraj, dwa systemy”. Porozumienie gwarantowało Hongkongowi szeroką autonomię od Pekinu przez 50 lat.
W ostatnich latach Chiny czyniły kolejne kroki na drodze do większej integracji państwa-miasta. Próba wprowadzenia wiosną zeszłego roku w życie prawa ekstradycyjnego, które zezwalałoby na wysyłanie podejrzanych o przestępstwa do Chin kontynentalnych, wywołała falę protestów, które trwają do dziś.