Po tygodniach narastającego napięcia na linii Izrael-Palestyna, ulice się zagotowały i rozpoczęły się zamieszki. Główne starcia mają miejsce w okolicy muzułmańskiego Szlachetnego Sanktuarium i żydowskiego Wzgórza Świątynnego. To jedne z najświętszych miejsc dla wyznawców obydwu religii.
Napięcie narastało od tygodni, izraelskie władze mówiły o masowych eksmisjach i zajmowaniu terenów palestyńskich w celu budowy nowych osiedli żydowskich. Rządy Francji, Niemiec, Włoch, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii wydały w czwartek wspólne oświadczenie, w którym wezwały rząd Izraela do wstrzymania wysiedlania muzułmanów i uspokojenia sytuacji. Dzień później stanowisko zajęły władze Jordanii, które nazwały rozbudowę żydowskich kolonii „działaniem prowokacyjnym” i „niebezpieczną grą”.
Pierwszy raz od siedmiu lat publiczne oświadczenie wydał dowódca militarnego skrzydła palestyńskiego Hamasu Mohammed Deif, który napisał, że Izrael „zapłaci wysoką cenę”, jeśli wyrzuci Palestyńczyków z ich domów.
Izraelsy nacjonaliści w „Dzień Jerozolimy”, czyli rocznicę wygrania prze Izrael wojny 6-dniowej i przejęcia kolejnych arabskich terenów, zorganizowali marsz, którego kluczowym punktem miało być Wzgórze Świątynne. Policja w obawie przed narastającym napięciem, zablokowała Żydom wstęp do Wzgórza Świątynnego i próbowała odseparować nacjonalistów od świętego dla Muzułmanów meczetu Al-Aksa. Podobne pochody odbywały się już we wcześniejszych latach, miały prowokacyjny charakter, przez wielu były odbierane jako pokaz hegemonii i władzy nad Palestyńczykami.
Radykalna prawica mimo wszystko przeszła przez Stare Miasto i muzułmańskie dzielnice, wykrzykując „Śmierć Arabom” i inne antyludzkie hasła. Wybuchły zamieszki.
Palestyńczycy pojawili się w okolicach meczetu, żeby bronić go przed nacjonalistami. Stworzyli prowizoryczną fortecę, zabarykadowali się w środku i zebrali kamienie. Policja podjęła szturm na meczet. Użyła gazu, granatów hukowych i gumowych kul. Wybuchły zamieszki między izraelską prawicą i policją, a Palestyńczykami. Rannych zostało już kilkaset osób, mówi się o ponad 200 osobach w szpitalach. Liczba ofiar jest cały czas nieznana.