Na pewno wszyscy i wszystkie widzieliśmy zdjęcia ludzi powracających do względnie normalnego życia w Wielkiej Brytanii – fotografie otwierających się pubów i osób szczęśliwych z możliwości skorzystania z tak zwykłej przecież oferty. Wszystko jednak – jak się okazuje – ma swoje blaski i cienie.
Na pewno wszyscy i wszystkie widzieliśmy zdjęcia ludzi powracających do względnie normalnego życia w Wielkiej Brytanii – fotografie otwierających się pubów i osób szczęśliwych z możliwości skorzystania z tak zwykłej przecież oferty. Wszystko jednak – jak się okazuje – ma swoje blaski i cienie.
W rezerwacjach grupowych, jakich można dokonywać w brytyjskich pubach, wszyscy uczestnicy biesiady zobowiązani są podawać swoje dane osobowe i kontaktowe obsłudze lokalu, która będzie je przechowywać w ramach systemu śledzenia kontaktów publicznej służby zdrowia – NHS Test and Trace.
Jak słusznie zauważyły brytyjskie media, wymóg ten zbiega się w czasie z aktualizacją aplikacji covidowej używanej przez NHS, która od chwili otwarcia gospodarki będzie pytać osoby z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa o historię odwiedzanych miejsc, a następnie – wyłapywać osoby z kontaktu zakażonego celem skierowania na kwarantannę.
Organizacja pozarządowa Big Brother Watch zajmująca się ochroną prywatności i praw cyfrowych zauważa, że to fundamentalne nadużycie wobec prywatności Brytyjczyków, a firmy zobowiązane do gromadzenia danych nie będą w stanie poradzić sobie z tym zadaniem.
To, co jest interesujące w całej sprawie, to fakt że zarówno Google, jak i Apple, które dostarczają zestaw narzędzi do budowy aplikacji covidowych (protokół Exposure Notification), zabroniły ich użycia w taki sposób, obawiając się, że może on być wykorzystany przez rządzących do gromadzenia danych geolokalizacyjnych obywatel i używania ich w zdecydowanie innych, mało chwalebnych celach.