Pierwsze zatrzymania na Węgrzech na podstawie kontrowersyjnej ustawy przewidującej do 5 lat pozbawienia wolności za publiczne rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji – podaje portal POLITICO. Chodzi m.in o bliżej niezdefiniowane utrudnianie rządowi ochrony obywateli.
Węgierska policja poinformowała w środę o otwarciu 87 spraw dotyczących tzw. fakenews. Tego samego dnia służby siłowe zapukały do drzwi Jánosa Csóka-Szűcsa, niepełnosprawnego aktywisty z miasta Gyula. Policja przeszukała mieszkanie działacza opozycji i skonfiskowała sprzęt komputerowy, wszystko to w oparciu o krytyczny wobec władzy wpis w mediach społecznościowych.
Policja okręgu Borsod-Abaúj-Zemplén wydała oświadczenie w którym informuje:
„stale monitorujemy internet”.
Według przedstawicieli rządu, ostatnie działania nie naruszają praw i wolności obywatelskich z uwagi na potrzebę walki z dezinformacją i ochronę obywateli przed skutkami pandemii. Tymczasem, według przedstawicieli opozycji, kampania służy wywołaniu strachu i wymuszeniu autocenzury.
Członkowie Parlamentu Europejskiego odbyli we wtorek debatę na temat przestrzegania zasad demokracji na Węgrzech. Wielu z nich prezentowało opinie o „śmierci demokracji” w tym kraju. Jednocześnie Komisja Europejska poprzestaje na „monitorowaniu sytuacji”.
W marcu bieżącego roku węgierski parlament przegłosował ustawę nr T/9790. Przewiduje ona przedłużenie stanu wyjątkowego na czas nieokreślony, upoważnia urzędującego premiera do rządzenia za pośrednictwem dekretów oraz wprowadza wysokie kary za szerzenie „dezinformacji” oraz przeszkadzanie w izolacji i kwarantannie.
Najnowszy raport „Freedom House” określa Węgry mianem „reżimu hybrydowego”, czyli systemu funkcjonującego pomiędzy modelami demokratycznym (na wzór państw Unii Europejskich), a autorytarnym (w sposób zbliżony do Rosji czy Białorusi). Według ostatnich sondaży Fidesz, partia rządząca Victora Orbana, cieszy się poparciem przeszło połowy węgierkiej opinii publicznej.